Anna Żabska i Dorota Barańska: efekty ich pracy widać gołym okiem - nowa infrastruktura dla turystów czy historyczny zysk spółki to tylko niektóre przykłady.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

W cyklu „Wałbrzych Jest Kobietą" opowiadamy o 12 niezwykłych kobietach z Wałbrzycha. Dziś dwie przedstawicielki świata biznesu: Anna Żabska, prezeska spółki Zamek Książ oraz przedsiębiorczyni Dorota Barańska.

Rok Kobiet w Wałbrzychu. Ma naturę sportowczyni

- Stawiasz przede mną wyzwanie. Nie ma sprawy! To teraz patrz – opowiada o sobie Anna Żabska. Wysoka i silna – już tym wzbudza respekt – trenowała koszykówkę i squasha. „Nigdy się nie poddawaj" – to jej życiowe motto - jeżeli coś ci się nie podoba, zmień to. Jeżeli tego nie zrobisz, możesz mieć pretensje tylko do siebie.

Zaprowadziło ją to od referentki w urzędzie miejskim, przez kierowniczkę Kancelarii Prezydenta w urzędzie, dyrektorkę instytucji kultury Stara Kopalnia do szefowania miejskiej spółce Zamek Książ.

Od niespełna trzech lat ma najpiękniejszy gabinet w Wałbrzychu, można zaryzykować, że na Dolnym Śląsku: w zamkowej baszcie, z widokiem na Park Krajobrazowy. Jego drzwi są otwarte.

- Nie urodziłam się prezeską na Zamku - mówi. Nie zgadza się z opinią, że Zamek Książ to samograj. Uważała, że powinien być lokomotywą do rozwoju całego regionu, ale tak nie było i dlatego tu jest. Na efekty - jak w sporcie - trzeba ciężko pracować.

Dla niej liczą się konkretne rezultaty. Oto one: gdy zaczyna tu pracę w grudniu 2018 roku, brakuje pieniędzy na wypłaty dla pracowników i dowiaduje się, że rok może zakończyć się stratą. Podejmuje drastyczne cięcia kosztów i ograniczenia wydatków, ale nie zwalnia ani jednej osoby.

- Dzięki tym ruchom do końca roku udało mi się wypracować niewielki zysk 6 tys. zł – opowiada. Rok później wypracowuje milionowy zysk, a w 2019 rok historyczny zysk spółki ponad 2 mln zł. Rok 2020 – mimo pandemii – także kończy z zyskiem, co uważa za swój największy sukces. - Branża turystyczna mocno ucierpiała, ale nam udało się wyjść obronną ręką – podkreśla, będąc dumna z całego zespołu.

Jej pierwszym celem było otwarcie podziemi dla zwiedzających. W błyskawicznym tempie zrobiła to, co latami nie udawało się jej poprzednikom: rozstrzygnąć przetarg na wykonawcę i dopilnować, by prace zakończyły się według planu. Przy zamku wybudowała nowoczesny punkt sprzedażowy: nowe kasy i sklep z pamiątkami.

- Od zawsze stawiam sobie poprzeczkę wysoko. Wyniosłam to z domu, kobiety w mojej rodzinie zawsze były osobami silnymi i zmotywowanymi do pracy – opowiada.

Jej tato, jak większość mężczyzn w Wałbrzychu, pracował w przemyśle górniczym. Gdy na przełomie wieków w mieście zamykano kopalnie, wyjechała stąd na studia do Wrocławia, sądząc, że nigdy nie wróci. Studiowała stosunki międzynarodowe, uczyła się języków. Przez pewien czas pracowała też jako trenerka squasha, zachęcając kobiety do rywalizacji – co jak zauważyła, nie było proste.

Wyjechała też studiować za granicą, jednocześnie zdobywała tam doświadczenie zawodowe. Po powrocie postanowiła pomieszkać trochę z rodzicami, bo dawno ich nie widziała. - Szłam na rozmowę kwalifikacyjną do urzędu miejskiego w Wałbrzychu, świeciło słońce. Pomyślałam, że jest nadzieja, tylko trzeba po nią sięgnąć, trzeba się schylić i popracować. To przekonanie mnie nie opuszcza: otoczenie samo się nie zmieni. Jeżeli my nie pracujemy, to możemy mieć co najwyżej pretensje do siebie – podkreśla prezeska.

Zamek Książ
Zamek Książ  Krzysztof Żarkowski

Rok Kobiet w Wałbrzychu. Warto być czułym

Gdy ma coś wpisać w rubryce „zawód", jej mąż żartuje, wpisz „kierowniczka cyrku". Dorota Barańska jest właścicielką największej w mieście sieci przedsiębiorstw usługowych: dużego kompleksu hotelowego oraz budowlanej spółki akcyjnej, z betoniarnią, centrum hurtowym i wykonawstwem robót budowlanych. Budują mieszkania, biurowce, baseny, hale przemysłowe.

Ich kompleks hoteli stworzył bazę, jakiej brakowało w mieście i okolicy - dziś mają łącznie około 800 miejsc noclegowych, kilkanaście sal konferencyjnych i bankietowych, bazę gastronomiczną, imprezową i biznesową, ogród japoński, stajnię, kręgielnię, basen i centrum SPA, a także statki i pływający sprzęt wodny.

Gdy pani Dorota opowiada o pracy i rozwoju firmy, to jest to pełna czułości opowieść o rodzinie.

- Rozwijaliśmy to wszystko razem i nadal tak pracujemy. Mama Maria w wieku 79 lat i tato Daniel po osiemdziesiątce są do tej pory osobami czynnymi zawodowo i bardzo kreatywnymi. Mama prowadzi całą księgowość firmy, jako matematyk i fizyk między cyframi jest w swoim żywiole. Natomiast tata twardą ręką prowadzi przedsięwzięcia budowlane jako generalny wykonawca. Przy tym wszystkim są osobami bardzo czułymi na to, co dzieje się wkoło – mówi przedsiębiorczyni.

Zaczynali w 1988 roku – od betoniarni i produkcji prefabrykatów betonowych. W 1990 roku otworzyli sklep spożywczy „ADA". W 1994 roku, Barańska, która kilka lat wcześniej kończyła studia na Akademii Górniczo-Hutniczej i pracowała też jako nauczycielka przedmiotów zawodowych, zaangażowała się w rozwój ich rodzinnej firmy SiRbud. - Firma prężnie się rozwijała i pracę w niej rozpoczęli również moja siostra, szwagier, kuzynki, ich mężowie, a dziś także nasze dzieci – opowiada.

W 1999 roku otworzyli hurtownię materiałów budowlanych, a w 2001 roku zbudowali pierwsze pokoje hotelowe.

- Właściwie był to przypadek – mówi przedsiębiorczyni. - Tato spotkał w salonie Toyota pana Kazuyoshi Tsuyukusa, który zajmował się opieką nad Japończykami pracującymi w firmie. Usłyszał od niego, że są rozgoryczeni, ponieważ hotel, który miał być dla nich bazą noclegową, nie będzie działał. W mieście brakowało miejsc noclegowych. Tato spontanicznie zapytał, czy jeśli wybudujemy dla nich nowy hotel, to będą chętni skorzystać. Pomysł spotkał się z aprobatą, a umowa zawarta przez symboliczny uścisk dłoni. I tak ciągu kilku miesięcy zbudowaliśmy pierwszych 14 pokoi.

Tempo pracy, jakie sobie wtedy narzucili, nieustannie im towarzyszy. - Cały czas się rozbudowujemy, remontujemy. Dziś największym wyzwaniem jest znalezienie pracowników. Ale też nadal z nami osoby, które były od początku: osoby przyjeżdżające po latach są miło zaskoczone, że ta sama pani na recepcji, ten sam kelner. Czasem dwoję się i troję i staję na rzęsach, dlatego mąż żartuje sobie z tym cyrkiem, ale ta praca to dla mnie przyjemność. Gdy ktoś pyta, czy idę na urlop, odpowiadam, że przecież codziennie jestem w innym hotelu i mam same luksusy – uśmiecha się przedsiębiorczyni.

Rok Kobiet w Wałbrzychu. Chce rozwijać i chronić

Żabska: - Wiem, że mogłabym pracować wszędzie na świecie. Mój partner pochodzi z Londynu, ale ja jestem lokalną patriotką.

Działa lokalnie, ale patrzy szeroko i perspektywicznie. Podnosi kwalifikacje i zdobywa nowe umiejętności. - Od początku miałam to szczęście, że szefowie pozwalali mi na niezależność, rozwijanie własnych pomysłów – zauważa. Jako asystentka prezydenta Wałbrzycha wprowadzała m.in. budżet obywatelski, organizowała konkurs matematyczny i kończyła dodatkowe studia – prawnicze. Później, jako dyrektorka Parku Wielokulturowego Stara Kopalnia od podstaw wypracowała kierunek dla tego obiektu. - Nie patrzyłam tylko jak na "produkt turystyczny", ale jako na miejsce ważne dla mieszkańców górniczego miasta – mówi.

Razem z zespołem stworzyła tu m.in. Festiwal Tradycji Górniczych i zatrudniła dawnych górników w roli przewodników.

Żabska jest też prezeską Lokalnej Organizacji Turystycznej Aglomeracji Wałbrzyskiej. By trzymać rękę na pulsie i mieć większą sprawczość, działa również w zarządzie Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej. - Chcę być głosem regionu. Szanse, które się pojawiły, wykorzystujemy. Najgorzej to zmarnować to, co daje chwila i sytuacja. Dziś najważniejsze zadania przede mną to dążenie do zachowania zrównoważonego rozwoju i działania proekologiczne: ograniczenie zużycia wody, podejście zero waste, ochrona substancji zabytkowej i przyrody – wylicza, przypominając, że Zamek Książ to także wielohektarowy park krajobrazowy.

Dlatego m.in. zmieniła strukturę w spółce i powołała dział ds. rozwoju zieleni, by chronić historyczny drzewostan przed zmianami klimatycznymi.

Rok Kobiet w Wałbrzychu. Zgoda na niebo

- Nie nastawiamy się negatywnie na konkurencję, tylko na współpracę. Lubimy, jak innym też się powodzi – zaznacza Dorota Barańska. Teraz rozbudowują m.in. hotel w Zagórzu Śląskim. Będzie tam m.in. basen kryty, restauracja, trzy piętra luksusowych apartamentów i park linowy z tyrolką biegnącą nad jeziorem: z jednej strony na drugą. - Mamy już zgodę na niebo – mówi Barańska. A jej marzenie to tyrolka dookoła jeziora: 7 tras po 500-700 metrów. Byłby to ewenement na skalę Europy.

- Od wielu lat to jest takie naturalne, że jeżeli możemy w czymś pomóc, to zawsze tak robimy - mówi przedsiębiorczyni, zapytana o działalność charytatywną, z której w Wałbrzychu są znani i kojarzeni.

W hotelu„Maria współorganizuje od lat wigilie dla setek samotnych i najuboższych mieszkańców, wspiera dzieci z domów dziecka oraz wałbrzyskie hospicjum i seniorów. W pandemii nie zwolniła żadnego pracownika. W hotelu uruchomiła Czerwoną Linię - działa od 13 marca 2020 do dzisiaj, do akcji włączyło się wiele firm i wolontariuszy. Ludzie dzwonią tu z prośbą o pomoc. W czasie lockdownu dowozili im m.in. jedzenie, a najbardziej potrzebujący mogli nawet przez pewien czas mieszkać u nich. W wydzielonym skrzydle nocował po dyżurze personel szpitala, by nie narażać bliskich na zarażenie, przyjmowali też na kwarantannę pracowników medycznych.

Z wieloma osobami, których wtedy wspierali, zostali na dłużej i nadal wspierają ich na różne sposoby.

- Zadzwoniła na przykład pani Zosia. Mąż po wylewie, nie mogła go podnieść, umyć. Pojechałam do niej z synem, w trzy osoby też nie daliśmy rady. Początkowo myślałam, że to pani Zosia ma problem i nie może zorganizować nikogo do pomocy, ale proszę mi wierzyć, w tamtej sytuacji nie dało się znikąd uzyskać dla niej wsparcia, w związku z czym zamieszkali wraz z mężem u nas w hotelu – opowiada Barańska i dodaje: - Gdybym miała przekazać córce i dwóm synom jakieś motto na życie, naukę, powiedziałabym to samo, co usłyszałam kiedyś od moich rodziców: największą biedą nie jest brak pieniędzy, a brak najbliższych osób. I może jeszcze: żyj tak, żebyś co wieczór mogła/mógł spojrzeć w lustro.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    zapraszamy do Pałacu Struga, gdzie w cieniu majestatycznej, restaurowanej budowli, po prawej stronie od wejsćia do niej i na przeciwległym do restauracji krańcu wegetuje biedne, porzucone stworzenie. Pies mieszka w kojcu ok. 2-3 m2, którym się nikt nie interesuje, który do późnej jesieni, jeszcze przed interwencją DIOZ-u nie miał żadnej sciółki w budzie, a tą niewielką i tak przestrzeń porastały chaszcze.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0