- Kiedy poznałem wyniki z kontroli pękniętej tamy, byłem wściekły. Sądziliśmy tu wszyscy, że to nadmierne opady deszczu spowodowały powódź, a okazuje się, że winę ponoszą Wody Polskie - mówi Dariusz Chromiec, burmistrz zalanego Stronia Śląskiego.
- Wody Polskie to jest instytucja, której tak naprawdę nie ma. Oni wiedzą tylko jak kary nakładać - mówi burmistrzyni zalanego Barda, Marta Ptasińska.
Mocne słowa padły podczas sesji nadzwyczajnej w Świdnicy. Poseł Koalicji Obywatelskiej, Marek Chmielewski krytycznie wypowiedział się o działaniu polskich instytucji podczas wrześniowej powodzi.
W 2019 roku eksperci zaproponowali budowę nowych zbiorników przeciwpowodziowych w Kotlinie Kłodzkiej. Gdyby powstały, mogłyby uratować Stronie Śląskie i Lądek-Zdrój przed dramatem, który rozegrał się tu w niedzielę 15 września.
Informacje potwierdzające pęknięcie tamy spływały do nas z opóźnieniem. Utraciliśmy łączność z Wodami Polskimi i z powiatowym sztabem zarządzania kryzysowego. Ewakuację ludzi można było przeprowadzić wcześniej, ale do tego potrzebne były dane, których nie miałem - mówi Dariusz Chromiec, burmistrz Stronia Śląskiego.
Niewielkie Pszenno położone pod Świdnicą na trasie do Wrocławia przez trzy dni było pod wodą. - Wszyscy zajmują się Kłodzkiem i Wrocławiem, a o takich jak my nikt nie wspomina - mówią mieszkańcy wsi pogodzeni z losem po przegranej walce z żywiołem.
Niespodziewany zrzut wody ze zbiornika w Mietkowie mógł zalać dwa wrocławskie osiedla. Prezes Wód Polskich całą winę za zdarzenie zrzuciła na Tauron, ale samorządowcy z powiatu świdnickiego mają odmienne zdanie i protestują.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.